wtorek, 29 listopada 2011

Akcja Zerowanie : podsumowanie listopada

Witajcie,

Listopad już prawie za nami, co oznacza, że przyszedł czas na pierwsze podsumowanie Akcji Zerowanie.







Niewątpliwie najlepiej na Akcji wyszła moja skóra :) zmuszałam się bowiem do codziennego (!!!) balsamowania i nacierania. Ograniczałam się jednak tylko do nóg, ponieważ na górnych partiach ciała w dalszym ciągu mam przebrzydłe uczulenie (na szczęście już powoli słabnie). 




W listopadzie zużyłam:


1. Dove, Rozświetlający  balsam do ciała; - pisałam o nim tutaj

2. The Body Shop, Kremowy żel pod prysznic z masłem Shea; - dziwny zapach, jakby.. męski? jednak sama konsystencja boska, bardzo, bardzo kremowa.

3. Joanna, Gruboziarnisty peeling do ciała; - Tani i przyjemny peeling, nic specjalnego.

4. Bielenda, Aloesowy krem pod oczy; - możecie przeczytać o nim tutaj.

5. Lirene, Peeling-masaż antycellulitowy; - to już moje trzecia tubka, jeden z lepszych peelingów jaki miałam. Jego cytrusowy zapach wyjątkowo kojarzy mi się z latem.

6. Bourjois, Woda micelarna; - rewelacyjny micel w przystępnej cenie.


Niestety, nie osiągnęłam w pełni celu, który sobie wyznaczyłam. Byłam baaardzo blisko, jednak mleczko do ciała Gernier mnie pokonało :( W związku z tym przenoszę je na kolejny miesiąc.


Buziaki,
Karolka






poniedziałek, 28 listopada 2011

TAG: subiektywny ranking przystojniaków



Notki o przystojniakach ostatnio dominują w blogowym świecie :) nie mogłam pozostać temu obojętna i również włączam się do zabawy.


Zasady:
1.Napisz od kogo otrzymałaś taga.
2.Wymień dziesięciu mężczyzn, których uważasz za najbardziej atrakcyjnych, a swój wybór krótko uzasadnij.
3.Zataguj dziesięć osób i powiadom je o nominacji.


Dziesięciu nie będzie, wybrałam tylko crème de la crème :) Oprócz pierwszego miejsca kolejność przypadkowa. 



1. Justin Timberlake - mój numer jeden od lat :p Kochałam go jeszcze wtedy kiedy to było ZAKAZANE. Dzisiaj twierdzę, że musieliśmy ukrywać się z naszą miłością, by inne (wówczas) 12-latki nie nazywały tego obciachem :) Oprócz talentu i urody jestem pewna, że facet ma świetne poczucie humoru. Takie rzeczy się czuje :)


http://a.abcnews.com/images/Entertainment/ht_justin_timberlake_090217_ssv.jpg





2. Adam Levine - czuję, że z niego jest kawał skurczybyka, ale i tak mnie to nie odstrasza :) hot,hot,hot!



http://i2.pinger.pl/pgr373/83597fb6001ab3824d27930d/Adam-Levine-adam-levine-6792074-360-464.jpg





3. Bradley Cooper - on też sprawia wrażenia mega chama (widziałam z nim kilka wywiadów), ale popatrzeć można :p Szczególnie w te jego niebieskie oczy..




http://i.wp.pl/a/f/jpeg/22967/bradleyekmaly.jpeg



4. Ryan Gosling - Niesamowite, że z takiego przeciętniaka (pamiętacie jeszcze serial "Liceum na morzu" na Fox Kids??) wyrosło takie ciacho. W dodatku jest niesamowicie utalentowany!

http://1.fwcdn.pl/an/867323/6914.$.jpg




5. Ashton Kutcher - okazało się ostatnio, że nie jest takim aniołkiem jak wszyscy myśleli :) Dla mnie fajny aktor o wyglądzie chłopca z sąsiedztwa z wieeelkim poczuciem humoru.




http://pocieszacz.files.wordpress.com/2011/05/knjy4nja1mdgsndyzodawnzqfashton_kutcher.jpg





6. Maciej Stuhr - nigdy jakoś nie zwracałam na niego uwagi, jednak w "Listach do M." mnie zauroczył. Coś w sobie ma :) 


http://www.pozytywy.com/files/images/J/a/k/Jakub%20%C5%81azowski_Maciej%20Stuhr%20fot%20Piotr%20Uzna%C5%84ski%20Agnieszka%20Balicka%20%282%29.jpg



Taguję :
hoe 

Chętnie poznam Wasze typy, dziewczyny :)

Buźka,
Karolka

środa, 23 listopada 2011

Recenzja : Apart Natural, Hipoalergiczny płyn do kąpieli Jedwab i noni

Witajcie,

Dzisiaj kilka słów o moim ulubieńcu wszech czasów :) Na tapetę idzie płyn do kąpieli Apart, Jedwab i noni.





Opakowanie: ostatnio zmienione, nigdyś koloru ostrej fuksji, teraz delikatnego różu. Szczerze mówiąc pierwsza wersja bardziej mi odpowiadała, fajnie ożywiała wnętrze łazienki. Butelka jest duża (750ml) i łatwo się otwiera.

Wydajność: płyn jest dosyć gęsty, nie musimy wlewać połowy butelki, aby uzyskać dużą, zbitą pianę. Fakt, że opakowanie jest spore dodatkowo sprawia, że płyn starczy nam na długo.

Zapach: i tu przechodzimy do cechy tego produktu, która sprawia, że go KOCHAM. Wydaje mi się, że gdyby nie zapach, płyn od Apartu byłby zwykłym, niczym niewyróżniającym się kosmetykiem tego typu.
Zapach jest po prostu obłędny. Żadna wanilia, oliwka czy mleko i miód. Ten płyn pachnie dla mnie po prostu drogimi perfumami! Coś niesamowitego. Istnieją jeszcze inne wersje zapachowe, jednak żadna z nich mnie tak nie urzekła.

Cena: w regularnej sprzedaży płyn kosztuje ok. 8 zł, teraz jednak w Rossmannie jest promocja i możemy go kupić za jedyne 5.99. Moim zdaniem cena jest rewelacyjna w stosunku do jakości produktu.


Podsumowując: jedna prośba :) idźcie do Rossmanna i go powąchajcie! Ciekawa jestem, czy znajdą się kolejne fanki tego obłędnego zapachu. Myślę, że za taką cenę warto zaryzykować.
Dobra wiadomość (przynajmniej dla mnie) jest taka, że niedawno do Rossmannów weszły żele pod prysznic o tych samych zapachach co płyny do kąpieli, hurra!



Macie swoje ulubione płyny do kąpieli? Podzielcie się :)

wtorek, 22 listopada 2011

Coraz bliżej Święta : Lush



Nareszcie są! Długo wyczekiwane LUSHowe zakupy :) Ach, jak ja marzyłam o ich bożonarodzeniowej kolekcji.

Przedstawiam Wam moich nowych przyjaciół (którzy niestety już niedługo zginą w mojej wannie :p)
Niestety dwóch z nich dotarło do mnie tak zmasakrowanych, że nawet nie mam jak zrobić im zdjęcia, wrzucam Wam więc fotkę ze strony Lush.



Abombinaball -2,95



 Magic wand - 4,95



 Satsumo santa- 2,95



 
 Gingerbread house- 2,95



Już się nie mogę doczekać długich i baaardzo pachnących kąpieli w te okropne jesienno-zimowe wieczory.



Pozdrawiam,
Karolka

środa, 16 listopada 2011

Coraz bliżej Święta : The Body Shop

Witajcie, 

W sklepach gorący okres przedświąteczny rozpoczął się na dobre. W prawdzie nie słychać jeszcze kolęd w centrach handlowych, ale myślę, że to kwestia kilku dni. Większość firm kosmetycznych wypuściło już swoje świąteczne kolekcje. Dzisiaj o zestawach The Body Shop, których opakowania zauroczyły mnie do tego stopnia, że ich zawartość schodzi na drugi plan :p Kto zresztą potrzebuje pięciu błyszczyków na raz? :)


Oto wybrane przeze mnie cudeńka :


 
Born Lippy - kolekcja pięciu nawilżających błyszczyków zamknięta w uroczym lizaku. Cena 70 zł.



Festive Lip Balm Trio - wybór trzech lip balmów o iście świątecznych smakach : Cranberry Joy, Spiced Vanilla i Candied Ginger. Cena 65 zł.

 

 

Cranberry Joy Mini Shower & Moisture Set - gratka dla fanów kultowego zapachu żurawiny. Zestaw zawiera żel pod prysznic, masło do ciała oraz "żurawinową" myjkę :) Cena 35 zł. 


Festive Hand Cream Trio - kolekcja trzech kremów do rąk o "świątecznych" zapachach (patrz. Festive Lip Balm Trio) Cena 45 zł.




Jak Wam się podobają prezentowe propozycje The Body Shop? Mi bardzo, z chęcią przyjęłabym od Świętego Mikołaja któreś z tych kolorowych pudełeczek :)


Pozdrawiam,
Karolka

Wszystkie zdjęcia pochodzą z http://www.thebodyshop-usa.com.

wtorek, 15 listopada 2011

Haul

Witajcie,

Cały czas nie mogę się doczekać moich przesyłek, dlatego też postanowiłam podzielić notkę zakupową na dwie części.

Dzisiaj zakupy z SuperPharm, Yves Rocher (tak, znowu..:)) i Sephory.



 Pielęgnacja :









1. Bioderma, Sensibio H2O - w związku z tym, że kończy mi się mój micel Vichy, stwierdziłam, że to najlepszy moment, aby wreszcie wypróbować Biodermę. Skok na głęboką wodę - 500 ml. Skusiła mnie promocja : zamiast 67 zł, zapłaciłam 45. Nie bez znaczenia było też opakowanie, kosmetyk posiada świetną pompkę :)

2. AA Wrażliwa Natura 20+, Nawilżająco - rozjaśniający krem pod oczy. Już Wam pisałam, że czaję się na ten krem, zobaczymy jak się sprawdzi :) W SP jest teraz na niego promocja.

3. Beauty Formulas - głęboko oczyszczające paski na nos. Po filmiku WomanLand musiałam je mieć. :) Mam nadzieję, że spełnią swoja zadanie.

4. Yves Rocher - krem do rąk i paznokci z wyciągiem z arniki (Asiu, kupiłam go jeszcze przed Twoim komentarzem :))


Kolorówka :





1. Eyeliner Sephora w kolorze 10 kaki paillete - piękny, jesienny kolor z drobinkami. Mój must have na tę porę roku. Dosyć długo się utrzymuje, ale, nie oszukujmy się, eyeliner w żelu to to nie jest. 39 zł.

2. Dwie kredki Yves Rocher. Czekoladowa z serii Couleurs Nature oraz niebieska z serii Luminelle. Obie dobrze napigmentowane, aczkolwiek ta pierwsza jest bardziej miękka.


Miałyście któryś z tych produktów? A może interesuje Was coś konkretnego? Z przyjemnością napiszę recenzję :)

Buziaki,
Karolka

poniedziałek, 14 listopada 2011

:)

Witajcie,

Przepraszam za krótką przerwę w pisaniu, jednak ostatnio zupełnie brakowało mi czasu. Przed chwilą wróciłam z weekendowego wypadu do Krakowa :)
Ale wracając do tematu.. niedługo możecie się spodziewać notki zakupowej. Taaak, trochę poszalałam. Czekam jeszcze na kilka rzeczy. Jak tylko je dostanę na pewno dowiecie się o tym jako drudzy (zaraz po mnie;p)

Na osłodę moja fotka z krakowskiego rynku, jestem zauroczona tym miastem. Ma niesamowitą energię!




Ściskam,
Karolka

wtorek, 8 listopada 2011

TAG: Tell Me About Yourself Award

Witajcie,

Przyszedł czas na pierwszy tag na moim blogu - Tell me about yourself :) Dziękuję Cami za otagowanie. 







 Zasady TAGa:
- napisz kto przyznał Ci nagrodę 
- napisz 7 przypadkowych faktów o sobie
- nominuj 15 blogerek
 



 1. Kocham kryminały, najbardziej te szwedzkie. Henning Mankell to dla mnie prawdziwy mistrz, to właśnie dzięki niemu zamarzyłam o podróży do Szwecji, którą odbyłam tego lata.

2. Nawiązując do punktu pierwszego – uczę się języka szwedzkiego i znowu.. zaczęło się od książek ;)

3. Jestem totalną bałaganiarą. Jedyne rzeczy, w których mam względny porządek to kosmetyki i książki.

4. Nie lubię właściwie żadnych owoców (tak, wiem, dziwoląg). Toleruję jedynie jabłka, banany  i arbuza, ale też bez entuzjazmu :)

5. Jestem mega punktualna. Baaardzo rzadko spóźniam się na spotkania, a co za tym idzie NIENAWIDZĘ jak ktoś się spóźnia. Niestety los zesłał na moją drogą prawie samych spóźnialskich znajomych.

6. W związku z tym, że mam 15 lat starszego brata, jestem ciotką z najdłuższym stażem wśród moich znajomych :) Oliwier ma 8, a Julka 5 lat. Wszyscy mieszkają w… SZWECJI :)

7. Swego czasu dosyć intensywnie trenowałam taniec. Od towarzyskiego, przez nowoczesny po hip hop. Aktualnie nie mam nawet czasu na tańczenie w klubach, nad czym bardzo ubolewam. 


Nie taguję nikogo, do zabawy zapraszam każdego ochotnika :)

Pozdrawiam,
Karolka

poniedziałek, 7 listopada 2011

Yves Rocher



Witam,

Chciałabym zaprezentować Wam małe zakupy poczynione przeze mnie niedawno w sklepie Yves Rocher. Samą markę znam od dawien dawna (cały czas mam w pamięci przywiezioną z Paryża lata temu wodę toaletową o zapachu zielonej herbaty :)). Od kilku lat jednak, z niewiadomych przyczyn, moja noga nie postanęła w tym sklepie. Po obejrzeniu kilku filmików Agnieszki 82Inez na temat w.w marki oraz przeczytaniu kilku opinii na Wizażu, postanowiłam wstąpić (zrobiłam to dwukrotnie) i kupić kilka rzeczy, ale o tym za chwilę..

Zacznijmy od tego, że sama filozofia Yves Rocher do mnie przemawia. Ich produkty wytwarzane są z poszanowaniem środowiska, nie są testowane na zwierzętach, a opakowania nadają się do recyklingu. Dodatkowo, kiedy kupimy jeden z szamponów, zasadzamy za ich pośrednictwem drzewo.
Oprócz tego, zgadzam się z Agnieszką: obsługa bardzo stara się, aby klient wyszedł zadowolony i oczywiście, żeby wrócił.  Np. przy założeniu karty stałego klienta dostajemy eco torbę oraz zostajemy obsypani wieloma próbkami ich kosmetyków. Niby pierdoła, ale która z nas nie lubi próbek? :) Dodatkowo dostajemy 4 kupony rabatowe -30% na produkty do włosów, twarzy, ciała oraz na zapachy,

Teraz pokażę Wam, co kupiłam:
Podczas pierwszej wizyty w YR w ręce wpadł mi żel pod prysznic z serii Jardins du Monde o zapachu kwiatu lotosu. Tak, wiem, Akcja zerowanie… ale schowałam go głęboko i zacznę używać dopiero jak wszystko wyzeruję). Zauroczył mnie jego zapach, świeży i mocno kwiatowy. Na zdjęciu widzicie jeszcze część próbek, które dostałam (wszystkie kremy na zmarszczki i do cery dojrzałej oddałam mamie, niech też ma coś z życia ;p). Koszt 9,90.



W związku z tym, że kończy się mój tonik Clinique z zestawu 3-step, postanowiłam poszukać czegoś, co okaże się podobne w działaniu, jednak będzie tańsze. Poczytałam trochę opinii i postawiłam na tonik z serii Pure System. Jak już pisałam w poście o mojej codziennej pielęgnacji (klik), lubię wieczorem dogłębnie oczyścić twarz, dlatego też szukam dosyć mocnego w działaniu produktu, który pozostawi przyjemne uczucie delikatnego ściągnięcia. W związku z tym, że cała seria Pure System jest przeznaczona do cery z problemami, mam nadzieję, że moje nadzieje pokładane w tym toniku się ziszczą :). Nie użyłam go jeszcze, ale na pewno dam Wam znać, czy podołał moim wymaganiom. Bardzo ciekawi mnie jego konsystencja, ponieważ czytałam, że nie jest ona typowo płynna, lecz.. żelowa. Może być ciekawie. Cena regularna to 27 zł. Ja wykorzystałam swój kupon, więc zapłaciłam za niego ok. 19 zł.
Idąc za ciosem, do toniku dokupiłam maseczkę oczyszczającą z tej samej serii. Cena 4,90.





Do tych zakupów dostałam kolejne próbki, ale tutaj mała dygresja. Czy Was też denerwuje, kiedy dostajecie próbki „od czapy”? (tak, uczepiłam się tego tematu :p). Np. kupujecie szampon a dostajecie krem liftingujący albo inny kremik 60+ albo próbkę perfum męskich, które śmierdzą tak, że nawet nie podarujecie jej swojemu mężczyźnie. No, takie bezsensowne, których wiadomo, że nie wykorzystacie Wy, a to przecież WY robicie zakupy w danym sklepie i zostawiacie tam swoje pieniądze. Zauważyłam, że to bardzo zależy od osoby, która mnie obsługuje (nie mówię tu już konkretnie o Yves Rocher). Niektóre panie, np. w Sephorze pytają, czy jestem zainteresowana jakimś konkretnym zapachem albo produktem pielęgnacyjnym i czy chciałabym w takim wypadku dostać próbkę. Niektóre natomiast wrzucają mi „na ślepo” wszystko, co tam mają, z czego większość muszę rozdać albo, co gorsze, wyrzucić. Zupełnie bez sensu..

..ale wracając do tematu :), pani w Yves Rocher widząc, co kupuję i WYCIĄGAJĄC WNIOSKI (brawa dla niej) poszukała dla mnie próbki żelu do mycia twarzy Pure System (nawet nie musiałam ją oto prosić, więc wykazała się nie lada błyskotliwością). Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie liczą się takie drobnostki. To właśnie one decydują o tym, czy będę chciała wrócić do danego sklepu.

Miałyście kiedyś do czynienia z Yves Rocher? Odkryłyście tam coś godnego polecnia?  Przyznam, że dopiero zaczynam moją przygodę z tą firmą, a raczej.. odkrywam ją na nowo :)

Pozdrawiam,
Karolka

piątek, 4 listopada 2011

Recenzja : Dove Go Fresh

Witajcie,

Dzisiaj krótka recenzja żelu pod prysznic Dove Go Fresh o zapachu ogórka i zielonej herbaty. 



Bohater posta w swoim naturalnym środowisku - łazience :)


Ale od początku...

Opakowanie : Duża, półlitrowa butla. Jej otwarcie to nie lada wyzwanie, szczególnie, gdy mamy mokre ręce.  Minusem dla mnie jest też to, że nie da się go odwrócić do góry nogami.

Zapach : Przyjemny, bardzo orzeźwiający, idealny na upały. Po prysznicu czuć go długo w całej łazience. Dokładnie trudno mi go określić, bo nie czuję w nim ani ogórka, ani zielonej herbaty (ale to może ze mną jest coś nie tak :p).

Konsystencja : Nie za rzadka, fajnie kremowa. Nie spływa z ciała, dobrze się pieni. 

Wydajność : Dzięki dosyć gęstej konsystencji i dużej pojemności, żel starcza na dłuuugo. Myślę, że spokojnie starczy Wam na całe lato :)
Działanie : Według mnie zadowalająco nawilża skórę. Na tyle, że mogłam go użyć jako wymówki, dlaczego znowu się nie balsamuje :) Na pewno nie wysuszył mojej skóry, ani jej nie podrażnił.

Cena : Nie jestem pewna, co do ceny regularnej, gdyż ja kupiłam go podczas promocji (Rossmann). Kosztował wówczas 9,99. Myślę, że jak na 500 ml to dobry deal (wiem, że np. Ziajki są tańsze, jednak w porównaniu z Dove, są bardzo rzadkie, a co za tym idzie mniej wydajne).

Ogólnie : Świetny żel na ciepłe miesiące, wówczas sprawdza się idealnie. Zimą jego używanie może być mniej przyjemne, gdyż jego orzeźwiający zapach może wywołać dreszcze :) Nie wiem jak Wy, ale ja jesienią i zimą wolę używać produktów o zapachach bardziej "otulających" (?) jak np. mleko i miód. Bardzo jestem też ciekawa nowego żelu wypuszczonego przez Dove - "Winter Care". Może jak pozbędę się miliona żeli z mojej łazienki, to kupię tą nowość :)

A Wy, używałyście tego żelu? A może macie jakichś swoich ulubieńców w tej dziedzinie? :)

Pozdrawiam,
Karolka

czwartek, 3 listopada 2011

Akcja Zerowanie!

Witajcie,

Zważywszy na nieustanny nadmiar kosmetyków i brak motywacji do ich zużywania (w tym miejscu pozdrawiam innych balsamowych freaków :p), postanowiłam dołączyć do Akcji autorstwa Kokosowej-panny. Polega ona na comiesięcznym wybieraniu siedmiu kosmetyków, które chcemy zużyć, a pod koniec miesiąca informowaniu czytelników o postępach w tej sprawie. W moim przypadku akcja będzie trwała dopóki, dopóty nie uwolnię się od sterty butelek i buteleczek. Zaznaczam, że nie są to produkty nietrafione, jednak mam już ochotę się z nimi pożegnać.  Trzymajcie za mnie kciuki :)






A teraz listopadowi bohaterowie :




1. Dove, Rozświetlający  balsam do ciała;

2. The Body Shop, Kremowy żel pod prysznic z masłem Shea;

3. Joanna, Gruboziarnisty peeling do ciała;

4. Bielenda, Aloesowy krem pod oczy;

5. Lirene, Peeling-masaż antycellulitowy;

6.Garnier, Mleczko do ciała z olejkiem z mango;

7.Bourjois, Woda micelarna.



O moich sukcesach (bądź porażkach, ale mam nadzieję, że nie) poinformuję pod koniec miesiąca. 

Pozdrawiam,
Karolka

środa, 2 listopada 2011

Recenzja : Benefit Scene Queen


Witajcie,

Dzisiaj krótka recenzja paletki Benefit Scene Queen. Dorwałam ją podczas letnich wyprzedaży w Sephorze, po obejrzeniu filmiku Pauli  (link do jej kanału -> klik). Myślę, że jest to idealna rzecz dla osób, które chcą spróbować najbardziej kultowych produktów Benefit nie płacąc za to majątku. Możemy nią wykonać prawie cały makijaż.

 


Opakowanie : lekkie pudełeczko w typowo „benefitowskim” dizajnie. Dodatkowym plusem jest duże lusterko,  które możemy sobie zaczepić o dolną część.


Zawartość : 

 Wybaczcie, że taka usyfiona, niedopatrzenie :)


Coralista – fajnie napigmentowany róż w kolorze brzoskwiniowym, z bardzo subtelnym połyskiem, żadnych chamskich drobin
High Beam – o tym rozświetlaczu pisałam tutaj
Błyszczyk w kolorze Juicy Coral – uważam, że to najsłabszy punkt paletki, bardzo skleja usta. nie mniej jednak kolor jest świetny, bardzo soczysty, z delikatnymi drobinkami
Dwa pędzelki (u mnie ostał się tylko jeden) – z jednej strony sztywny,  ścięty (np. do eyelinera, ja nim nakładam cienie na dolnej powiece)  z drugiej, dosyć miękki pędzelek do nakładania cieni na całą powiekę. Nic specjalnego, jednak, przydaje się, gdy nie mam nic innego pod ręką
Cienie – wszystkie NIESAMOWICIE napigmentowane, wystarczy delikatnie dotknąć palcem, aby uzyskać pełnię koloru, na bazie utrzymują się cały dzień. Kolory do siebie pasują, można nimi zrobić fajny make-up:)

Kolory : 


Od lewej : 

Misty blue – perłowy błękit
Shimmering beige – beż z widocznymi różowymi tonami, wykończenie frost
Charcoal  - granatowo-szary ze srebrnymi drobinkami
Navy – głęboki granat, również z drobinkami

Podsumowując : Paletka zdecydowanie była warta swojej ceny (ok. 70-80 zł na wyprzedaży), za jednym zamachem mogłam spróbować zachwalanych przez wszystkich High beam oraz Coralisty. Muszę się przyznać, że tylko dla nich kupiłam całą paletkę:) Czaiłam się jeszcze na wersję z Hoolą i Benetintem, ale nigdzie nie mogłam jej dorwać…

Nie wiem czy będą jeszcze dostępne, ale jeżeli tak, to gorąco polecam, ja jestem nią oczarowana :)


pozdrawiam,
Karolka