piątek, 10 lutego 2012

Jak być niezauważoną w Wielkim Mieście czyli Karolka z wizytą u kosmetyczki :)

Na początku stycznia kupiłam na Gruperze zabieg kwasem migdałowym wraz z peelingiem kawitacyjnym. Wartość kuponu? 250 zł (coś mi mówi, że to niemożliwe, ale idźmy dalej). Ja zapłaciłam za niego 49 zł. Salon (albo ładniej: Instytut, bo tak się nazywał) znajdował się w centrum Warszawy na pierwszym piętrze w ... bloku mieszkalnym  :) Prawdziwie domowa atmosfera. Wnętrze nie było może super luksusowe, jednak schludne i minimalistyczne. Pomijając już takie początkowe uprzejmości jak kawka, herbatka, gazetka itp. przejdę już do samego zabiegu.
Na wstępie pani zapytała mnie czy miałam już tego typu zabieg (o zgrozo, nie miałam!). Po mojej przeczącej odpowiedzi, wszystko dokładnie mi wytłumaczyła, jak, po co, dlaczego, jakie są przeciwwskazania, skutki niepożądane itp. Zmyła mi makijaż i przystąpiła do rzeczy. Nie powiem Wam dokładnie co robiła, bo miałam zamknięte oczy i próbowałam się zrelaksować. Wiem, że w ruch poszła metalowa (?) szpatułka, która za pomocą ultradźwięków ma za zadanie dogłębnie oczyścić skórę. Nie powiem, że było to całkowicie bezbolesne (szczególnie przy zakamarkach nosa), ale jednak nie ma co porównywać z tradycyjnym oczyszczaniem (słabo mi się robi na samą myśl). 




Po peelingu nadszedł czas na kwas migdałowy. Pani nałożyła mi na buzię coś na kształt żelowej maski, wręczyła gazetkę na 10 minut i kazała krzyczeć gdyby zaczęło mnie bardzo piec. Skóra trochę mnie "podszczypywała", ale nic więcej. 
Ostatnim etapem było nałożenie na twarz maści łagodzącej i kremu z wysokim filtrem (nie możemy zapomnieć o jego stosowaniu, bo przebarwienia murowane!). Efekt końcowy był nie za ciekawy. Po pierwsze: twarz była wyraźnie zaczerwieniona, a po drugie niemiłosiernie się świeciła. Wiadome było, że nałożenie podkładu jest w tej chwili pozbawione sensu, dlatego naciągnęłam kaptur,podciągnęłam komin i wyszłam DO LUDZI. Żeby było jasne, nie mam problemu z wyjściem bez makijażu po bułki, ale w tym momencie doszło również świecenie do potęgi miliard :) A ja musiałam dostać się do domu tramwajem i metrem. Na szczęście nikogo znajomego nie spotkałam i bezpiecznie dotarłam na Kabaty. 
Dzisiaj mogę wstępnie ocenić efekt zabiegu. Twarz jest dużo jaśniejsza, gładsza, świeża i promienna. Ma dużo zdrowszy koloryt. Poczekam jeszcze tylko aż znikną mi zaczerwienienia. Mam nadzieję, że kwas nie wywoła u mnie dużego wysypu, co niestety może się zdarzyć.  Na pewno jednak w najbliższym czasie będę chciała powtórzyć zabieg. Jeżeli jeszcze nie próbowałyście to zachęcam, efekt jest warty uciekania w popłochu przed znajomymi :)


Korzystałyście już z peelingu kawitacyjnego? A może nieobcy jest Wam kwas migdałowy? 


Pozdrawiam,
Karolka

5 komentarzy:

  1. super! ja nie byłam nigdy na zabiegach pielęgnacyjnych, jedynie skórki, manicure, brwi czy henna:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja regularnie chodzę na kawitację, chociaż ona nie zastąpi porządnego oczyszczania manualnego (a szkoda :( )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie byłam na takich zabiegach, lecz kiedyś na pewno się wybiorę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wiele razy się zastanawiałam nad tym peelingiem, bo tyle promocji zawsze na to było na grouponach... ale jednak nie kupiłam. trochę się obawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam już peeling kawitacyjny i musze przyznac, że bardzo lubię zabiegi tego typu. Jeśli chodzi o groupona to sama ostatnio skorzystałam z kursu stylizacji paznokci , ale nie jestem z niego aż tak zadowolona jak Ty z tego zabiegu :)

    OdpowiedzUsuń