wtorek, 25 października 2011

Zakupy, zakupy, zakupy...

Witajcie,
Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam zakupy z ostatnich kilku tygodni. Aby to jakoś usystematyzować, podzielę je na pielęgnację oraz kolorówkę. Z racji tego, że niektóre z nich miałam okazję używać dosłownie kilka razy, nie zaryzykuję napisania ich kompleksowej recenzji. Jeżeli byłybyście zainteresowane którymś z nich, piszcie, postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania, ewentualnie pokuszę się o dokładną recenzję.
Zaczynamy...

Pielęgnacja:

 Po przeczytaniu miliona pozytywnych opinii, postanowiłam przetestować maskę Biovax z proteinami mleka dla włosów osłabionychv, firmy L’biotica. Jej regularna cena w Super Pharm to 19,99, jednak jakiś czas temu, osoby posiadające ich kartę stałego klienta mogły ją kupić za ok. 11 złotych. Z racji tego, że jej użycie wymaga 20 minut siedzenia w czepku, nie stosowałam jej wiele razy. Nie mam czasu, podczas porannego prysznica na takie długie posiadówy. Na razie mogę jedynie powiedzieć, że maska ma przyjemny, delikatnie „mleczny” zapach i idealną konsystencję. Produkt ani nie spływa z ręki, ani nie sprawia trudności podczas aplikacji na włosy. Opakowanie jest również poręczne, łatwo się otwiera, nawet, gdy nasze ręce są mokre. Nie wiem, jaki efekt będzie po 20 minutach, jednak po 5 już jest dla mnie zadowalający. Włosy są miękkie i miłe w dotyku. 


     
  Kremów do rąk mam mnóstwo, w zasadzie w każdej torebce po jednym. Jednak brakowało mi takiego, który by zadomowił się w łazience i był zawsze „pod ręką” po jej umyciu. Szybko wchłaniający się krem Neutrogena zajął miejsce zaraz obok mydła, ma wygodną pompkę i naprawdę szybko się wchłania. Cena – 19,99, pojemność 150 ml.  




      
Odkąd spróbowałam produktów firmy Tresemme, kilka lat temu w Anglii, zakochałam się. Może nie aż tak, żeby zamawiać je na allegro (w Polsce oczywiście są niedostępne), ale na tyle, aby podczas pobytu w Szwecji, kupić dwie wielkie butle 900 ml: szampon i odżywkę (24 Hour Body- dodające włosom objętości) na bardzo dużej promocji. Zestaw kosztował ok. 80 koron, czyli 40 zł. Na razie czekają grzecznie w kolejce, bo jak pisałam, jestem w trakcie używania szamponów w kostce Lush.

 
  

    
Oliwka dla dzieci Hipp – tu chyba nie trzeba za wiele pisać. Wieeele blogerek i dziewczyn na youtube, było nią zachwycone. Musiałam spróbować, zapach ma rzeczywiście NIEZIEMSKI i ładnie wygładza skórę.




Kolorówka:

       
Jedna dobra duszyczka (dziękuję Justynko!) spełniła moją prośbę i kupiła mi w Stanach Blot Powder MAC. Mój kolor to medium dark (okazał się idealny!). Blot to chyba najlepszy puder, jaki miałam do tej pory. Bardzo ładnie matowi i delikatnie kryje niedoskonałości, bez efektu maski. Opakowanie typowe dla MAC: czarne, matowe. W środku znajdziemy gąbeczkę (u mnie do aplikacji produktu, sprawdza się jednak lepiej pędzel do bronzera Sephory) oraz standardowo- lusterko. Wszystko świetnie, jednak blot ma jedną bardzo dużo wadę. Jest to jego wydajność. Używam go od niecałego miesiące, a dzisiaj rano dotknęłam dna… Zazwyczaj produkty tego typu starczały mi na długo, obawiam się, że w tym przypadku może być inaczej. Cena w USA 23$.


 
 Kolejny produkt MAC, który ostatnio zakupiłam, to róż do policzków w kolorze Fleur Power. Oczywiście, nie w cenie regularnej. Zamówiłam go na Truskawce, gdzie razem z kuponem z Groupona (30 zł o wartości 60 zł), kosztował mnie niecałe 50 zł. Dużo, ale jak MAC to i tak okazyjna cena. Róż w przeciwieństwie do swojego kolegi pudru, jest baaardzo wydajny. Właściwie po miesiącu, nie ma śladu zużycia. Kolor jest intensywny (w rzeczywistości bardziej różowy niż na zdjęciu), ale sprawna ręka nie zrobi nim krzywdy. Opakowanie standardowe.
  

 
     
  Będąc kilka dni temu w Naturze zakupiłam dwie szminki Rimmel. Ich koleżanka, 070 Airy fairy baaardzo przypadła mi do gustu, dlatego też zdecydowałam się dokupić jeszcze dwa kolory. Postawiłam na delikatny róż 006 Pink Blush oraz odważniejszy 086 Sugar Plum.  




         
Ostatnie zostawiłam na koniec. Ale nie dlatego, że jest najlepsze. Wręcz odwrotnie, dla mnie to największy bubel, jaki ostatnio miałam w rękach. Mowa tutaj o nowym tuszu Astor, Big Boom. Kiedy tylko pojawił się w drogerii, w której pracuję, momentalnie zniknął. CO TO BYŁ ZA SZAŁ. Klientki cały czas przychodziły i pytały, kiedy będzie dostawa. Do tej pory nie wiem, kto naopowiadał bzdur tym biednym kobietom o tym, że to rewelacyjny tusz. Cóż, poczekałam do promocji (regularna cena to 29,99, promocyjna 23,99) i kupiłam, by przekonać się, co takiego w nim jest. Odpowiedź: wielka nieporęczna SZCZOTA, która mimo rozmiarów, nie robi z naszymi rzęsami nic. Miały być spektakularne, a były ledwo delikatnie podkreślone. Astor zapewnia, że jest to „tajna broń Heidi Klum”, jednak doklejone rzęsy Klum, która uśmiecha się do nas ze zdjęcia promocyjnego, w niczym nie przypominają moich „firanek” po aplikacji tego tuszu. Dodatkowo, opakowanie jest zerżnięte z tuszu Volume Million Lashes od L’oreal (który swoją drogą również nie jest moim faworytem). Ja jestem na NIE.










Uff, udało się :) A Wy, kupiłyście coś ostatnio godnego polecenia? A może chcecie mnie ostrzec przed jakimś bublem pokroju Big Boom?

Pozdrawiam,
Karolka

7 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się nad tym tuszem ;D heh..
    ja za to niecierpie BioWaxów nic nie robią z moimi włosami totalnie, jakbym nie nałożyła odżywki na włosy:( szkoda mojego zachodu na nie :P
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo rozbawiła mnie Twoja recenzja tuszu do rzęs. Przypomniało mi to mój ostatni zakup. Chodzi konkretnie o tusz Lancome (!)Hypnose Drama. Nazwa jest jak najbardziej adekwatna, bo używanie tego tuszu to faktycznie jest drama. Szczoteczka jest fatalna, jakaś taka ,,rzadka", trzeba się niezle namachać, żeby wytuszować rzesy a i tak efekt jest dosyć mizerny. Czy któraś z Was używała moze kiedys tego tuszu? Czy tylko ja mam po prostu jakiś problem. Po przetestowaniu róznych produktoów, a nigdy chyba nie miałam takiego samego tuszu, stwierdzam, że o wiele bardziej pasują mi te tańsze odpowiedniki niż Lancome czyli np. Rimmel czy maybelline.

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedys na imprezie wzielam od kolezanki ten tusz i machnelam sobie nim rzesy,wygladalam nieziemsko,wiec nie wiem ocb;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty zawsze wygladasz nieziemsko, moze o to chodzi;D

    OdpowiedzUsuń
  5. @WomanLand - ODRADZAM, z resztą na wizażu też ma same złe opinie, nie jestem sama ;p

    @Mo - jak to kiedyś? ten tusz jest na rynku chyba od miesiąca :p

    @mokrazupa - ja kocham tusz Max Factora, False Lash Effect, kosztuje jakieś 5 dyszek, ale jest najlepszy!

    OdpowiedzUsuń
  6. no byla to koncowka wakacji,wiec wszystko sie zgadza;)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam ochote na ten roz z Maca:)

    OdpowiedzUsuń